wtorek, 16 lutego 2010

W szpitalu na górce...

Kilkudniowy ciągły pobyt z Bruniem w szpitalu oznaczał dla mnie w zasadzie całkowitą izolację od zewnętrznego otoczenia. Rzadko wychodziłem z naszego pokoju, nie mówiąc nawet o wychodzeniu poza oddział. Zajmując się chorym synkiem w szpitalnej izolacji przestałem interesować się tym co dzieje się na zewnątrz. Wydaje się, że to nic nadzwyczajnego. Problem w tym, że gdy człowiek przyzwyczaja się do funkcjonowania w takim zamkniętym świecie, traci się zewnętrzne punkty odniesienia. Mniej obiektywnie zaczyna się oceniać sytuację co może zaważyć na podejmowanych w takim stanie decyzjach. Zrozumiałem to, dopiero po wyjściu ze szpitala. Dzisiaj patrzę na nasz pobyt w "szpitalu na górce" jak na krótki, intensywny trening przed wyjazdem na operację do Katowic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz