czwartek, 8 lipca 2010

Sen o Brunie

Dzisiaj śnił mi się Bruno. Rzadko to się zdarza. W tym śnie wrócił do domu. Byłam tym zdumiona, ale bardzo szczęśliwa. Już chciałam go wziąć na ręce, gdy pojawiła się moja nieżyjąca od 30 lat prababcia i powiedziała, że to ona się nim zajmie i żebym się nie obawiała. Pomimo mojego początkowego sprzeciwu zgodziłam się. Poszłam za Babikiem- (tak ją nazywałam w dzieciństwie) do innego pokoju. Babik posadził Bruna na podłodze a on zaczął raczkować czego za życia nie potrafił. Sprawiało mu to wielką frajdę. Śmiał się głośno i przychodził do mnie. Wzięłam go na ręce, przytulałam, całowałam. Wygłupialiśmy się i cieszyliśmy spotkaniem. To był piękny, cudowny sen , na który długo czekałam. Byłam z moim synkiem i było w tym mnóstwo ciepła i miłości...-jak kiedyś.

Niesamowite jest to, że zasypiając tej nocy poprosiłam Brunia by przyśnił mi się i powiedział jak się czuje. Prababcia zapewne dała  nie tylko schronienie jego prochom doczesnym, ale opiekę po tamtej stronie.