Brunio był naszym pierwszym i jedynym dzieckiem. Kiedy go straciliśmy
bardzo dotkliwie odczuliśmy pustkę i brak dziecka. Nie mogliśmy się
cieszyć dzieleniem się naszym życiem, radością, pozostał smutek,
niechęć, złość, pytania na które nikt nie może odpowiedzieć.
Nie mogąc doczekać się rodzeństwa Brunka podjęliśmy decyzję o zgłoszeniu się do ośrodka adopcyjnego.
W
ośrodku otrzymaliśmy wyczerpujące informacje dotyczące procedur jak i
problemów związanych z adopcją bezpośrednio od osób przeprowadzających
adopcje i znających zarówno problemy rodzin adopcyjnych jak i rodzin z
których dzieci muszą być zabierane by często ratować nie tylko ich
zdrowie ale również życie. Rozmawialiśmy też o problemach
proceduralnych, praktyce sądowniczej, kwestiach praw rodzicielskich.
Nasza decyzja o złożeniu dokumentów dojrzewała jeszcze kilka miesięcy.
Gdy już to nastąpiło wyznaczono nam termin badań psychologicznych, konsultacji, wizyty pedagoga w domu.
Wkrótce po tym otrzymaliśmy pozytywną opinię komisji w ośrodku
adopcyjnym i zostaliśmy formalnie uznani za rodziców adopcyjnych.
Znając
obecną sytuację prawną dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej
zdecydowaliśmy się na szersze kryteria adopcji. Nie liczyliśmy w
zasadzie na malutkie dziecko. Spodziewaliśmy się jakiejś propozycji w
przyszłym roku, w każdym razie nieprędko . W Polsce procedury prawne są
bardzo rozwlekłe. Pomimo jaskrawego braku odpowiedzialności i wydolności
wychowawczej niektórych rodziców, alkoholu, bicia, molestowania stosuje
się latami jedynie ograniczenie praw rodzicielskich skazując dzieci na
placówki opiekuńcze i brak możliwości adoptowania ich. Mają szczęście
jeśli trafią do fajnej rodziny zastępczej - co jednak wciąż jest stanem
braku stabilizacji.
Dodatkowym problemem jest obecna restrukturyzacja systemu regionalnych
ośrodków adopcyjnych (kilka na województwo). Obecnie istniejące ośrodki
adopcyjne które przeprowadzają cały proces adopcyjny, uczą rodziców,
prowadzą dobór dzieci i rodziców na podstawie specjalistycznych badań
wymagających doświadczenia i wrażliwości, po prostu przestają istnieć z
dniem 31 grudnia. W to miejsce de facto nie ma nic! Funkcję
dotychczasowych ośrodków mają przyjąć nowe ponadregionalne. Kłopot w
tym, że nie ma przepisów wykonawczych czyli nie wiadomo jak, na jakiej
podstawie i z jakiego budżetu mają działać nowe instytucje. Wiadomo
tylko, że teraz kilkoro pracowników prowadzących rocznie kilkadziesiąt
adopcji ma prowadzić ich teraz kilkaset - co jest absurdem z uwagi na
rzetelność procedur. Jednym słowem paraliż organizacyjny.
W tej sytuacji nie tworzyliśmy sobie wielkich nadziei.
TYMCZASEM!
Zadzwonił telefon. Maja myślała, że właśnie powiedzą, że niestety wszystko się przedłuży i musimy być cierpliwi.
W słuchawce padło jednak pytanie czy jesteśmy nadal zainteresowani adopcją.
Maja wybiegła do mnie przed nasz sklep i przez łzy powiedziała "Jest dla nas dziecko, chłopczyk".
Zostaliśmy wytypowani na rodziców z uwagi na gotowość do opieki nad dzieckiem z chorobą przewlekłą.
Nasza gotowość wynika z doświadczenia opieki nad Brunkiem. On właśnie
nauczył nas odwagi, zaradności a przede wszystkim , że choroba nie jest
czymś co czyni kogoś gorszym a relację z nim niepełną. Mimo tak poważnej
wady serca Bruno był pogodnym, normalnym chłopcem, który otworzył przed
nami nowy świat.
Następnego dnia rano pojechaliśmy do ośrodka adopcyjnego by zapoznać
się z dokumentacją Małego (tak tu będę nazywał adoptowanego braciszka
Brunia). Okazało się, że choroba nie będzie dla nas problemem i wymaga
jedynie pewnej systematyczności i ograniczeń z którymi i tak część ludzi
żyje z własnego wyboru.
Po konsultacjach okazało się, że zobaczymy się z nim we wtorek -
przypadek ale tego dnia akurat wypadał Mikołaj! Czy można sobie
wyobrazić lepszy prezent dla nas wszystkich?
Decyzja niosła mnóstwo emocji. Zostawiliśmy wszystkie inne sprawy. Dwa
dni później daliśmy odpowiedź i wspólnie z ośrodkiem podjęliśmy kroki
prawne. Codziennie wieczorem jeździliśmy do Małego by spędzić z nim
aktywnie trochę czasu bawiąc się i czytając. Choć to małe śliczne
dziecko to jednak jest to też ukształtowany już człowiek, którego trzeba
w pełni zaakceptować. Nie jest to takie łatwe, zwłaszcza gdy sprawy
toczą się tak niespodziewanie szybko. Poznawanie dziecka w placówce, na
obcym terenie, kiedy człowiek jest zmęczony pracą , decyzjami , jest
mało komfortowe. Zdarzyło mi się zasypiać na podłodze albo krześle.
Trzeba uruchomić wszystkie zasoby wewnętrznej otwartości, jednocześnie
twardo stąpać po ziemi.
JEST!!!
List
przyszedł w południe. Mimo końca roku w ciągu kilkunastu dni
otrzymaliśmy decyzję Sądu. Moja mama od rana stała w oknie czekając na
listonosza bo wiedzieliśmy już, że decyzja została wysłana. Umówiliśmy
się na załatwienie ważnych spraw z opiekunami i odebranie go do domu .
Razem z nami czekali nasi przyjaciele z dzieciakami i rodzina a także
nasze pieski, które sprawę potraktowały bardzo poważnie czując od kilku
dni coś niezwykłego.
W
ostatnich miesiącach zasypywały nas dobre wieści od przyjaciół.
Przychodziły koleżanki z uśmiechem i mówiły: " Słuchajcie, muszę wam coś
powiedzieć. Jestem w ciąży...". Cieszyliśmy się ale też było nam trochę
smutno. Dzieci w brzuszkach jest tyle, że łatwiej wyliczyć kto nie jest
w ciąży. Obecnie ciężarnych jest około ...14 bliskich koleżanek. Będzie
niezła banda!
Mikołaj będzie miał dla nas już zawsze inny wymiar. Wszystko dzięki naszemu synkowi który czuwa nad nami z chmur.
Gratuluje i trzymam za Was kciuki !
OdpowiedzUsuńKochani, cudownie. Czekałam z niecierpliwością na rozwój wypadków :) Buziaki, ciocia Agata
OdpowiedzUsuńTak się cieszę,że się popłakałam...Bardzo Wam kibicuję od dawna,podziwiam i szanuję.Życzę Wam z całego serca wszystkiego co najlepsze,bo na to zasługujecie jak nikt :).XXX
OdpowiedzUsuńGratuluję Wam drugiego synka!!!! Cieszę sie bardzo Waszym szczęściem!! Buziaki dla Małego :) (Małgorzata B.)
OdpowiedzUsuńMoi Drodzy, znam Waszą historię z "naszego" forum serce dziecka. Wiem i pamiętam o Bruniu (*). Zajrzałam dziś tu do Was(zdarza się, że tu bywam od kiedy Wasz synek odszedł)......i po dzisiejszym wpisie jestem taka szczęsliwa! Czytałam TEN WPIS z takimi WIEŚCIAMI płakałam nieustająco...... z wzruszenia i radości jednocześnie. Jesteście wspaniali....Jestem tak bardzo pełna podziwu dla wszystkich adopcyjnych rodziców.......Boże, jak moje serce się raduje......Powodzenia, z całego serca życzę Wam szczęścia. Agnieszka (kamtumi)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, aż słów brakuje...
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Ciebie i Mai - superrodziców Brunobohatera i Małego:)
Pozdrawiam,
k.ś.
Bardzo wam gratuluję i jestem pełna podziwu :-) GosiaZ
OdpowiedzUsuńBardzo wam gratuluję i jestem pełna podziwu :-) GosiaZ
OdpowiedzUsuń