piątek, 3 grudnia 2010

Chciałabym by nadszedł taki dzień, gdy Bruno będzie wszędzie ze mną, gdy odnajdę go we wszystkim.Olu - wiem, że już tak trochę jest, ale trudno to pojąć tak po ludzku. Ręce tęsknią, oczy szukają tego jedynego spojrzenia, całą sobą chcę go przytulić i żeby spał z nami w łóżku, i bawił się z psami, wołał: mama!, tata!, żeby psocił okrutnie, miał humory, żeby był obecny a nie wyobrażony - przywołany wspomnieniami.

Długo nic tu nie pisaliśmy, bo było smutno, cicho. Gdzieś w środku nas Bruno jest głęboko schowany coraz bardziej osobisty, odległy  jak z bajki, a tak żywy, że z bólu, aż krzyczeć się chce i gryźć palce do krwi.
To jest nie do pojęcia dopóki się tego nie przeżyje. Wielu nie rozumie, nie pojmuje jak to możliwe, że dziecko umiera, a tak się czasem dzieje - tylko zwykle przytrafia się to komuś innemu. My jesteśmy tymi innymi.

Zbliża się świąteczny, radosny czas dobrej nowiny. Trudno jest uciec od skojarzeń. Zeszłoroczne święta były cudowne, zaczarowane miłością, obecnością naszego cudu maleńkiego. Dzisiaj nasz żłóbek jest pusty.
Boże, mam tylko jedno życzenie świąteczne: niech to wszystko ma sens. Pomóż nam zrozumieć.

A Ty Okruszku nie martw się o nas. Dla Ciebie wszystko zniesiemy. Kochamy Cię bardzo Bruniaczku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz